niedziela, 30 czerwca 2013

Cesc: Bardzo walczyłem, by wrócić, a moim celem jest zwycięstwo

Cesc Fàbregas podczas Pucharu Konfederacji powrócił na swój najlepszy poziom. Piłkarz z numerem 10 w reprezentacji Hiszpanii był kluczową postacią w pierwszej fazie turnieju i dziś znowu jest do dyspozycji trenera na wielki finał z Brazylią. Przed ostatnim meczem w sezonie 2012/2013 Cesc rozmawiał z dziennikarzami Sportu.
Sport: Gracie dziś w Pucharze Konfederacji z Brazylią na Maracanie. Całą uwagę trzeba skupić na Neymarze?
Cesc: Brazylia pokazała, że najwięcej zagrożenia stwarza, kiedy to on jest przy piłce. Poza tym, mają agresywny zespół, który bardzo intensywnie wykonuje pressing.

Dla was jest to zabawne, że będziecie grać przeciwko swojemu nowemu koledze z drużyny?
To, czego chcemy, to wygrana. Prawie od miesiąca jesteśmy na zgrupowaniu i chcesz tylko wygranej. Nie myślisz o niczym innym.

Jak oceniasz przyjście Neymara? Wydaje się, że dołączy do was po solidnej lekcji i z wielkim szacunkiem...
Myślę, że ta drużyna zasługuje na wszystko, co wygrała. Zyskała szacunek u wszystkich rywali i drużyn na świecie. Na pewno będzie to dla niego dobre doświadczenie, dużo się nauczy i pomoże nam wygrywać.

Cruyff powiedział, że teraz może można by było sprzedać Messiego. Znaczenie Argentyńczyka w drużynie może się teraz zmniejszyć?
Leo jest najważniejszym zawodnikiem. Nie ma drugiego takiego. Usuwasz Messiego i co prawda nie tracisz wszystkiego, ale zostajesz bez wielkiej części tej drużyny. To, co wnosi do zespołu i ogólnie do klubu jest tak wielkie, że nie do pomyślenia jest, by mogłoby go nie być w Barcelonie.

Jak się czujesz przed nadchodzącym sezonem?
Mam wielkie chęci, nadzieję, że wywalczę sobie miejsce. Chcę walczyć, rywalizować, podobać się i przede wszystkim wygrywać tytuły.

Widzę, że w twojej głowie ciągle jest myśl, by zwyciężać.
Wiele mnie kosztowało, by tutaj dojść, bardzo walczyłem, a kiedy masz szansę, powinieneś ją wykorzystać. Muszę iść do przodu i nie tracić z oczu celu, jakim jest tryumfowanie tutaj.

To pewna decyzja, jak wiele tych, które musiałeś podejmować od dziecka...
Ufam bardzo mojemu instynktowi i temu, co mogę dać. Jeśli uważałbym, że nie mam odpowiednich umiejętności, aby grać w Barcelonie, nie zastanawiałbym się nad tym dwa razy... Ciężko pracuję na treningach i staram się robić wszystko jak najlepiej w meczach. Czasem wychodzi dobrze, czasem nie, podobasz się bardziej lub mniej, ale jestem przekonany, że wszystko pójdzie dobrze.

Jak oceniasz dołączenie Rubiego do sztabu szkoleniowego Tito?
Czytaliśmy o tym w prasie. Znamy dobrze mistera, wiemy, jak pracuje, czego od nas chce i nie sądzę, by te rzeczy się bardzo zmieniły w porównaniu do ostatnich lat. Będziemy wciąż rywalizować, by utrzymać bardzo wysoki poziom i dotrzeć do końca sezonu z najlepszymi szansami na zwycięstwo.

Będziecie lepiej potrafili sprostać sytuacji, jeśli trener będzie musiał wyjechać na jakiś czas?
Oczywiście jeśli go nie ma, wszyscy musimy zrobić krok do przodu i być silniejsi. Robiliśmy to w wielu momentach sezonu. W pewnym okresie nie graliśmy dobrze, ale w nadchodzącym sezonie wszystko pójdzie dużo lepiej. Tito czuje się dobrze, jest silny i daje nam energię.

Rozumiesz to, że ostatecznie postanowiono zahamować rewolucję, pomimo katastrofalnego dwumeczu z Bayernem?
W sporcie i w życiu podejmowanie decyzji na gorąco jest najgorszym, co możesz zrobić. Po dwumeczu z Bayernem pojawiały się głosy, że trzeba wszystko zmienić. Tak jest zawsze, szczególnie w wielkich klubach. Trzeba podejmować decyzje spokojniej i potem ocenić, co możesz poprawić lub nie. Najbardziej oczywistym przykładem jest Bayern. Przegrał dwa finały Ligi Mistrzów, a w trzecim wygrał tymi samymi zawodnikami. Czasami zmiana nie jest tak daleko. Drużyna, która zdobyła potrójną koronę z Pepem, wcześniej od dwóch lat niczego nie zdobyła i wszyscy chcieli dokonywać rewolucji. Potem przeszli do historii z prawie tym samym składem, do którego dołączyli Dani Alves i Piqué. Byli tam Eto'o, Henry, Touré Yayá, Messi, Xavi, Iniesta, Puyol... Trzeba iść ze spokojem.
Źródło: Sport

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz