Kilka dni temu była mowa o rzekomym powiązaniu między
organizatorami meczów charytatywnych Fundacji Messiego a gangiem
narkotykowym. Wczoraj dziennik El Pais opublikował fragmenty zeznań Argentyńczyka złożone 29 listopada w obecności agentów Guardia Civil.
Messi przyznał, że mecze charytatywne z jego udziałem organizowała
spółka „Imagen i coś jeszcze (nie pamiętał dokładnej nazwy, ale chodziło
o Imagen Deportiva), kierowana przez Guillermo Marína, która
sprzedaje widowisko przedsiębiorcom z krajów, w których się one
odbywają. Te firmy organizują spotkania".
Agenci zapytali Argentyńczyka, czy zna organizatora meczu w Bogocie.
Messi powiedział: „Tak, znałem osobiście tego, kto organizował mecz w
Bogocie, ale nie wiem, czy to jest Andrés Barco". Barco jest uznawany za
przywódcę grupy, która rzekomo prała brudne pieniądze poprzez
organizację tych spotkań. Leo stwierdził, że nigdy nie widział Barco w
Barcelonie i nie wie, czy ktoś z jego rodziny się z nim spotykał.
Pytano go również o znajomość z Guillermo Marínem. „To argentyński
przedsiębiorca, którego znam od 2006 roku. Organizuje mecze mojej
fundacji. Jednak między nim a fundacją nie ma żadnego powiązania",
przyznał. Agenci chcieli również wiedzieć, kto z jego rodziny utrzymuje
kontakty z Marínem. „Nie ja, mój ojciec się z nim kontaktuje",
powiedział.
Piłkarz zaznaczył, że ani on, ani jego koledzy, nie pobierali żadnych
pieniędzy za mecze charytatywne, za wyjątkiem tego w Bogocie. Jednak
zyski ze spotkania rozgrywanego w stolicy Kolumbii trafiły na konto jego
fundacji. „Moja fundacja otrzymała pieniądze, nie pamiętam ile, ale to
jej nazwa była zapisana na wielkim czeku, z którym sfotografowano mnie i
Barco. Fundacja przekazuje później pieniądze innym organizacjom
pozarządowym prowadzącym działalność charytatywną", stwierdził.
Agenci chcieli wiedzieć, jaka organizacja została wsparta tymi
środkami. „Wydaje mi się, że tak się stało (że przekazano pieniądze
fundacjom), ale nie wiem tego dokładnie", odparł Leo.
Zapytano go również, czy zawodnicy biorący udział w tych spotkaniach
otrzymali za to jakieś wynagrodzenie. „Nie wiem, ci, którzy grają w
Barcelonie, nie, a co do innych, nie mam pojęcia", przyznał zawodnik FC
Barcelony.
To z pewnością ciężki okres dla Leo Messiego, jednak nie jest z tym wszystkim sam. Jak informuje Mundo Deportivo,
Sandro Rosell jest w stałym kontakcie z napastnikiem i jego rodziną.
Prezydent Barçy okazał zawodnikowi całkowite wsparcie swoje oraz klubu.
Źródło: El Pais/Mundo Deportivo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz