sobota, 28 grudnia 2013

Fàbregas: Irytuje mnie opinia, że jestem leniwy

Grając jako „fałszywa dziewiątka" Cesc Fàbregas niczym wytrawny snajper zdobywa kolejne gole. Ustawiony w środku pola, z niemalże taką samą łatwością rozdziela asysty. W wywiadzie dla ASa wychowanek Barçy z dystansem odnosi się do wielu spraw, niekoniecznie związanych z futbolem.
Fàbregas: Irytuje mnie opinia, że jestem leniwy
AS: Popularnym tematem w mediach jest prowadzona od niedawna w środowisku kampania przeciwko Barcelonie i Messiemu. Jak do tego podchodzisz?
Czasem ludzie przekraczają granice. Nie wiem, czy mówienie o kampaniach jest poprawne, ale mogę zapewnić, że w żaden sposób nie wpływa to na Leo.

Martwi was jego kontuzja? 
 Nie, ponieważ zdoła wrócić w najważniejszym momencie sezonu. Wiedzieliśmy o tym już wtedy, gdy odniósł tę kontuzję. Chwileczkę, mogę o coś zapytać?

Mnie? Oczywiście.
To wasza gazeta przyznaje punkty w Comunio (hiszpański odpowiednik Fantasy Premier League - przyp. tłum.), prawda? Czemu zawodnicy Realu zawsze mają ich więcej?

Nie mów mi, że ty też w to grasz?!
 Tak, gram czasem z kumplami i nieco się ostatnio zawiodłem. Nie jestem z tych, którzy będą awanturować się o każdy punkcik, nawet jeśli przegrywam z Adriano (śmiech). Ale prosiłbym, abyś porozmawiał z tym, który przyznaje punkty Realowi i spróbował przekonać go, by był dla nas bardziej hojny.

Zapiszę wielkimi literami i podkreślę. Te święta będą dla ciebie wyjątkowe?
Z pewnością. To pierwsze święta z moją córeczką i zamierzamy spędzić je w gronie najbliższych.

Na który dzień najbardziej wyczekujesz? 
La Cabalgata de Reyes*. Tego dnia gramy dość wcześnie, o 16 z Elche, i po spotkaniu zamierzam zabrać Lię do mojego rodzinnego miasta, by mogła zobaczyć Trzech Króli z bliska.

Zdążyła już poprosić o Xboxa, byście mogli razem zagrać w FIFĘ?
Na wszystko przyjdzie czas, chociaż zgubiłem ostatnio formę.

Mówiono mi, że jesteś w tym mistrzem.
W Londynie nudziłem się w wolnym czasie, więc grałem dużo i całkiem nieźle mi szło.

Zatem nieprawdziwe są pogłoski o tym, że zabieracie konsole na zgrupowania przedmeczowe?
Nie. W Arsenalu dość często tak robiliśmy, tutaj zdarzyło nam się to jedynie raz, kiedy polecieliśmy na Majorkę dzień przed meczem.

A w reprezentacji?
 Na kadrze gramy tylko w karty.

Czy uważasz, że dobrą rzeczą dla młodych graczy Barçy jest wypożyczanie do innych klubów, poznawanie innego stylu gry?
Jeśli pytasz o porównanie mojego przypadku do Rafinhi czy Deulofeu, są to kompletnie różne drogi. Wypożyczanie zawodników jest korzystne dla nich samych. Jako młodzi piłkarze muszą grać, aby móc się rozwijać. W moim wypadku było inaczej. Wówczas Barça przeżywała dość dziwny okres, nie zdobywała trofeów, logiczne było zatem poszukiwanie najkorzystniejszego wyjścia dla mnie samego. Patrzyłem na Gerarda (Piqué), Marca Valiente, Messiego, którzy powoli osiągali kolejne szczeble na drodze do pierwszego zespołu. Zdałem sobie sprawę, że nie pokładano we mnie wielkich nadziei. Poza tym nigdy nie wyobrażałem sobie, że zostanę profesjonalnym piłkarzem.

Naprawdę?
Nigdy, nawet w drużynach młodzieżowych. Oczywiście, jak każdemu zdarzało mi się marzyć o wielkiej karierze, ale więcej uwagi poświęcałem nauce, przyjaciołom, codziennemu życiu szesnastolatka.

A po przyjściu do Arsenalu?
 Też nie. Byłem bardzo młody i nie bardzo wyobrażałem sobie, by zarabiać na życie, kopiąc piłkę. Skorzystałem jednak z natrafiającej się okazji, ponieważ Wenger powiedział, że na co dzień będę mógł trenować z pierwszym zespołem, grać miałem na razie tylko w rezerwach.

Zatem grałeś jedynie dla zabawy?
Tak, grasz dla frajdy nawet w Barcelonie. Jednak była też szkoła, znajomi... W Arsenalu zaczęło to wyglądać nieco inaczej, ale dopóki byłem tutaj życie piłkarza wydawało mi się niesamowicie skomplikowane, by nie powiedzieć czegoś mocniejszego.

Rozumiesz zatem przypadki Torala i Bellerina, którzy odeszli z klubu, albo Sanabrii, który jest bliski transferu?
Zdecydowanie. Mowa tu o dwudziestu utalentowanych chłopcach, którzy grają dla cantery. Z tych dwudziestu najwyżej dwóch przebije się do pierwszego zespołu. Co zatem dzieje się z pozostałymi osiemnastoma? Mogą grać w Segunda División albo w Segunda B, co należy szanować, ale będąc tak blisko pierwszej drużyny wielkiego klubu, ci chłopcy mogą mieć później poczucie swego rodzaju zmarnowanej szansy.

Co z tymi, którzy zachowują cierpliwość?
 Kiedy patrzę na Bartrę bądź Sergiego Roberto, podziwiam ich, wielu innych nie zdołało się przebić, choć posiadali niewątpliwy talent.

Czy próbowano zmienić twój sposób gry?
Gdzie?

W Arsenalu.
Nie, w Arsenalu nie. Wenger nie zmienia wielu rzeczy w zawodnikach, lubi, kiedy cieszą się grą.

Wracając do tematu, zgadzasz się z opinią, że więcej swobody miałeś w Arsenalu niż teraz w Barcelonie?
 Nigdy nie ukrywałem, że do Barçy przychodziłem jako kapitan poprzedniego klubu, gdzie niemal wszystkie piłki przechodziły przeze mnie. Nie oznaczało to jednak, że byłem wolnym strzelcem, ale zmieniałem pozycję w zależności od tego, gdzie mogłem stanowić największe zagrożenie. Tymczasem rozmawiam z Pepem, potem z Tito, a oni mówią mi, że zbyt dużo biegam. Chciałem zawsze być tam, gdzie piłka, prowadzić grę. Tutaj patrzę dookoła - po prawej czeka Xavi, po lewej Iniesta, przede mną Messi, zatem chcąc nie chcąc, zmuszony jestem pozostać na swojej pozycji.

Wiesz, że wielu zarzuca ci lenistwo i brak ruchu na boisku?
 Tak, słyszałem o tym. Wiem, że mam taką opinię i irytuje mnie to, ponieważ nigdy nie przestaję poruszać się na placu gry. Być może jednak czynię to zbyt często, co może dawać wrażenie, że koniec końców nie jestem tam, gdzie potrzeba.

Jesteś oceniany tylko przez pryzmat goli?
 Być może. Chociaż na przykład w spotkaniu z Villarrealem, które uważam za najsłabsze jak dotąd w moim wykonaniu, byłem zadowolony z tego, że uczestniczyłem w akcji, jaka zdecydowała o naszym zwycięstwie. Jeśli jednak ludzie są innego zdania, to jestem zmuszony uszanować ich opinię.

Wymaga się od ciebie więcej z racji tego, że jesteś wychowankiem?
 Nie chciałbym wdawać się w takie dywagacje, bo może to później zostać poddane wielu interpretacjom. Powiedziałbym raczej, że tutaj, w Barcelonie, wymaga się równie wiele od wszystkich.

Czy uważasz, że drużyna potrzebuje przebudowy?
Talentów nam nie brakuje, dzięki nim nadal pozostajemy konkurencyjni we wszystkich rozgrywkach, jednak kiedy podpisywałem kontrakt, Pep powiedział mi: „Jesteś teraz kolejnym elementem drużyny. Ci piłkarze wygrali niemal wszystko, ale dziś nie ma to znaczenia - wszyscy zaczynacie od zera". Taki był przekaz, byśmy wiedzieli, że każdy sezon to nowa historia, że Alves startuje z tego samego pułapu co Montoya. Są też jednak legendy klubu - Xavi, Puyol, dla których upływający czas jest bezlitosny. Tymczasem gra staje się coraz bardziej intensywna, do tego dochodzi napięty kalendarz. Będziemy zmuszeni do dokonania pewnych zmian, ale to należy już do kompetencji Zubiego oraz prezydenta klubu.

Mundial - marzenie czy wyzwanie?
 Skomplikowana sprawa. Już podczas Pucharu Konfederacji można było zobaczyć, że nikt nie ułatwi nam zadania. Każdy chce z nami wygrać, nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Oczywiście, jako wciąż aktualni mistrzowie będziemy faworytem, ale jak dotąd żaden zespół z Europy nie zdobył tego trofeum w Ameryce Południowej. Od dawna nikt też nie zdołał wygrać mistrzostw świata dwa razy z rzędu.

Spotkanie z Atlético będzie decydujące w kontekście ligi?
 Na pewno nie zdecyduje ono o tytule, jednak ten, kto wygra, zyska na pewności siebie. Jaki wynik by nie padł, Atlético razem z Realem i nami jest najpoważniejszym kandydatem do wygrania ligi w tym roku.

*Orszak Trzech Króli - uliczna parada organizowana w miastach Hiszpanii, w niektórych miastach Meksyku i w innych miastach świata. Podczas Orszaku Trzej Królowie jadą ulicami miasta, rzucając dzieciom cukierki.
Źródło: AS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz