sobota, 7 grudnia 2013

Dani Alves: Nie można wątpić w tę drużynę

Dani Alves jest wojownikiem na boisku i poza nim. Mówi to, co myśli. W wywiadzie dla Mundo Deportivo Brazylijczyk zaprzecza temu, że Barcelona przechodzi zły okres i podkreśla, iż aby zmienić obecną sytuację, szatnia musi odizolować się od krytycznych głosów z zewnątrz. „Jesteśmy sami", przyznaje. Przesyła także wiadomość dla swojego przyjaciela, Neymara, i mówi bez ogródek o Złotej Piłce i Cristiano Ronaldo.
Dani Alves: Nie można wątpić w tę drużynę
 Na początek, jak przedstawia się sytuacja z Twoją kontuzją?
Czuję się dobrze, mój stan poprawia się z każdym dniem. Z taką kontuzją trzeba obchodzić się ostrożnie, ponieważ można pogorszyć sytuację. Muszę więc dobrze się wykurować i wrócić, gdy będę gotowy.

Wiesz już, kiedy wrócisz?
Najwcześniej, jak to możliwe, jednak nie ma konkretnej daty, ponieważ potem czas gra na twoją niekorzyść, a to kontuzja, w przypadku której potrzeba cierpliwości. Trzeba być w dobrej formie, gdyż tutaj wymaga się gry na 200% i jeśli występuję, nie będąc do końca gotowym, mogę pogorszyć sytuację.

Jesteś w Barcelonie już pięć lat i znasz wymagania tego klubu. Co się dzieje z Barçą?
Nic. Po prostu co roku wymagania wzrastają, a rywale są lepsi i nie mają nic do stracenia. Jesteśmy w dobrej formie. Problem polega na tym, że ludzie chcą nas porównywać z Barçą sześciu pucharów Pepa, a tak nie może być. Potrzeba więcej obiektywizmu i wspierania tych, którzy są, aby dotrzeć najwyżej, jak się da.

Dlaczego nie można porównywać obecnej Barçy z drużyną Pepa?
Ponieważ lata płyną, ludzie odchodzą, filozofia pracy się zmienia... Po trochu wszystkiego. Jednak najważniejsze, że drużyna cały czas ma tą samą chęć wygrywania. Lecz z roku na rok odnoszenie zwycięstw staje się bardziej skomplikowane, tym bardziej trzeba docenić poszczególne triumfy. Nie można zacząć wątpić w tę ekipę, która zrobiła najwspanialsze rzeczy w historii klubu. Wydaje się, że niektórzy czekają na najmniejsze potknięcie, aby zmieszać nas z błotem, ale my jesteśmy silni.

Mówisz o tym, że lata płyną. Czy wraz z upływem czasu traci się głód zwycięstw, a kondycja fizyczna spada?
Absolutnie nie, po prostu piłkarze nie są maszynami. Kiedy mamy przerwę w rozgrywkach klubowych, to wyjeżdżamy z reprezentacją, a tam również jest duża konkurencja. Wszędzie ciąży na nas duża odpowiedzialność i teraz łączymy to wszystko, dlatego mamy wielu zawodników wyczerpanych z powodu takich wymagań. Nowy samochód nie sprawia problemów przez pierwsze trzy, cztery lata. Jeśli nasze ciało podlega ogromnym obciążeniom, w końcu mówi „dość", ponieważ jest mądre.

Trzeba grać w inny sposób, ponieważ zawodnicy są starsi?
Nie, myślę, że chodzi tu bardziej o ewolucję samego futbolu. Nie sądze, by jakakolwiek inna drużyna wykonywała tyle pracy co my. Podkreślam, że teraz rywale mają mniej do stracenia w konfrontacjach z nami. Jeśli przegrywają, to jest to porażka z najlepszą drużyną na świecie i istnieje pewne usprawiedliwienie. Natomiast gdy my przegrywamy, to piszą o tym wszystkie dzienniki. A jeśli na dodatek przytrafią się nam dwie porażki z rzędu, to wszyscy już trąbią, że Barça się skończyła.

Jak widzisz porażkę w Bilbao? Czy drużyna grała rzeczywiście tak źle?
Nie, ale to jest właśnie to, o czym mówiłem. Czeka się tylko na naszą porażkę. Zagraliśmy świetny mecz, przede wszystkim w pierwszej połowie, mieliśmy ogromną przewagę w posiadaniu piłki i sporo okazji, których jednak nie wykorzystaliśmy. San Mamés zawsze był dla nas ciężkim stadionem, również za czasów Pepa i Tito. Dwie czy trzy porażki w roku zawsze się zdarzą, jednak ludzie nie są przyzwyczajeni, że przychodzą one jedna po drugiej.

Masz jakieś refleksje po tych dwóch porażkach?
Nie możemy wątpić w sens pracy, którą wykonujemy. To, co dochodzi do nas z zewnątrz, nie może podważyć naszego przekonania o tym, że jesteśmy wielkim zespołem i wykonujemy wspaniałą, codzienną pracę. Jeśli zaczniemy wątpić przez opinie z zewnątrz, jesteśmy przegrani. Gdy wątpliwości pozostaną poza drużyną, dalej będziemy na szczycie. Nasza refleksja jest taka, że nie powinno się wpływać na środowisko. Jesteśmy sami. Jesteśmy silniejsi, gdy jesteśmy razem. Na końcu to prasa kształtuje opinie. Jeśli ona rzuci jakiś temat, ludzie w to uwierzą. Jednak gdy nie zwątpimy, będziemy wygrywać.

Montoya mówił niedawno, że drużynie brakuje charakteru i intensywności.
A czym jest intensywność? Ja widziałem, że chłopaki biegali jak nikt inny. Czasem to nie jest kwestia intensywności, tylko inteligencji i umiejętności „czytania" meczu. Czasem wiedza o tym, jak biega rywal, jak się ustawia, przydaje się zdecydowanie bardziej niż nasze bieganie. Możemy biegać lepiej lub gorzej, jednak chcęci do zwyciężania na pewno nam nie brakuje.

Wywieranie pressingu zależy tylko od przewagi liczebnej w danej sytuacji czy także od kondycji fizycznej?
Ta drużyna im więcej ryzykowała, tym częściej wygrywała. Tak więc, kiedy rywal bardziej nas naciska, trzeba iść do przodu. Tylko tak potrafimy, nigdy do tyłu.

Uczyniliście jakąś autokrytykę?
Taką refleksję każdy powinien uczynić we własnych myślach; to, co robi dobrze, wykonywać jeszcze lepiej, a to, co wychodzi mu źle, poprawić. W przypadku kontuzji człowiek jest bezsilny, to są rzeczy, które zdarzają się w futbolu. Na końcu sukces drużyny zależy od postawy każdego z osobna. Ten zespół jednak zawsze mobilizował się, gdy stawał przed trudnymi wyzwaniami.

Jak widzisz Neymara? Jest chwalony, jednak jeszcze nie pokazał wszystkich swoich umiejętności.
Ściągnięto go, aby wziął na siebie odpowiedzialność i to go dotyczy. Dziś jest odpowiedzialny za sukcesy reprezentacji Brazylii i w Barcelonie również musi zacząć brać na siebie odpowiedzialność. Rozmawiam z nim każdego dnia. Neymar został zakontraktowany, aby teraz robić różnicę.

Uważasz, że jest przytłoczony?
Nie, jednak daję mu do zrozumienia, że jest w Barcelonie, aby brać na siebie odpowiedzialność i teraz nadszedł właśnie odpowiedni moment, aby to zrobił.

Czyli ma więcej strzelać, dryblować, walczyć...?
Od kiedy przyszedł, w naszych rozmowach starałem się mu przekazać, że jest tutaj, aby robić pewne rzeczy, i że jeśli nie podoła zadaniu, stanie się jednym z wielu. Ma to coś, co go wyróżnia i ja go namawiam, by to wykorzystywał i robił różnicę.

Zmieniając temat, niespodziewanie ponownie otwarto głosowanie w plebiscycie Złotej Piłki. Co o tym sądzisz?
Mam tego po dziurki w nosie, ponieważ wydaje się, że Złotą Piłkę wygrywa ten, który zrobi najlepszą kampanię promocyjną, zupełnie jak w polityce. To wszystko jest bardzo męczące. Dla mnie powinien wygrać ten, który strzela mnóstwo goli i pomaga swojej drużynie w zdobywaniu tytułów. Po prostu najlepszy. Nie może wygrać ten, który nie zdobył żadnego tytułu lub nie strzelił ani jednej decydującej bramki. Jeśli można uniknąć tego tematu, tym lepiej, dadzą Złotą Piłkę temu, komu dadzą...

Rozumiem więc, że jesteś bardziej przekonany co do zasług Messiego, Ribéry'ego czy Neymara niż Cristiano.
To prywatna opinia. Cristiano zawsze strzelał gole, ale czy były one ważne? Z całym szacunkiem dla Szwecji, to były bramki, które zdobył w barażach. To nie może być ważne, albo ja widzę futbol zupełnie inaczej. Błagam! Dla mnie ważne jest zakwalifikowanie się bezpośrednio, a nie w barażach.

Dlaczego Messi, Ribéry i Neymar?
Jeśli rozmawiamy o najlepszym piłkarzu świata, to jest nim Leo. Drugi, ze względu na to co wygrał, Ribéry. A trzeci Neymar, ponieważ to on sprawił, że Brazylia odzyskała szacunek w świecie futbolu.

Co możesz powiedzieć o swojej przyszłości?
O mojej przyszłości w Barcelonie mówi się odkąd tu przyszedłem. Żyję teraźniejszością, z roku na rok. Cieszę się, że inne drużyny interesują się mną, to znak, iż dobrze wykonuję swoję pracę. Jednak prawda jest taka, że dobrze się tutaj czuję. Uważam, iż powinno się wypełnić podpisaną umowę, gdy obie strony są zadowolone ze współpracy. To jak relacja partnerska. Jeśli coś zgrzyta, trzeba się rozstać. Na dzień dzisiejszy uważam, iż i ja i Barcelona jesteśmy zadowoleni ze współpracy.

Istnieje w Twoim kontrakcie klauzula, która przedłuża go do 2016 roku?
Myślałem, że tak, ale w końcu klub zakomunikował mi, iż moja umowa wygasa w 2015 roku. Tak więc będziemy starać się pracować jak najlepiej do tego czasu.

Kluczem do szczęścia jest wygranie La Liga i Ligi Mistrzów?
Kluczem do mojego szczęścia jest próba wygrania La Liga, Ligi Mistrzów, Copa del Rey, Pucharu Katalonii... Spróbujemy zdobyć wszystko, bez myślenia o mundialu. Czasem będziemy wygrywać, czasem przegrywać, ale na pewno nie zabraknie nam chęci.
Źródło: Mundo Deportivo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz