wtorek, 3 grudnia 2013

Co się dzieje z Barceloną?

Pierwsza porażka musiała kiedyś nadejść – to oczywiste. W przypadku Barcelony przyszły jednak dwie przegrane z rzędu i to w bardzo słabym stylu. Mundo Deportivo szuka przyczyn słabszej dyspozycji piłkarzy Gerardo Martino.
1. Martino mniej ingeruje w styl gry drużyny
W ciągu czterech miesięcy pracy w klubie Gerardo Martino przekonał się, jak trudno być trenerem Barcelony. Wygrał Superpuchar Hiszpanii, od pierwszej kolejki jego drużyna otwiera tabelę, a mimo to kibice nie są do końca zadowoleni.
Na każdej konferencji prasowej Martino z coraz większym dyskomfortem odpowiada na pytania związane ze stylem gry drużyny. Gdy Barça wygrywała 4:0 z Rayo, dziennikarze nie gratulowali wygranej, tylko pytali o mniejsze posiadanie piłki. Gratulacji zabrakło także po wygranym 2:1 meczu z Realem.
Na początku Tata stosował wiele rotacji. Potrafił posadzić na ławce samego Leo Messiego, wiedząc, że tak będzie lepiej dla drużyny. Teraz jednak Martino coraz mniej ingeruje w styl gry Barcelony, grając wciąż tymi samymi piłkarzami.

2. Kontuzje
Pierwsze dwie porażki w sezonie zdarzyły się wtedy, gdy na murawie zabrakło kilku podstawowych zawodników: Messiego, Alby, Valdésa i Alvesa. Szczególnie dotkliwy jest brak Argentyńczyka, który mimo przeciętnej jak się wydaje formy zdobył w tym sezonie już 14 bramek. Fakty mówią same za siebie: Barça przegrała dwa z trzech meczów bez Messiego, strzelając w tych przegranych spotkaniach tylko jedną bramkę (z rzutu karnego).
Brak bocznych obrońców sprawił, że na prawej stronie defensywy Martino szukał różnych rozwiązań. Próbował ustawiać tam Puyola, ale eksperyment wyszedł – mówiąc eufemistycznie – tak sobie. Zmiana bramkarza również nie odbiła się najlepiej na drużynie, bo chociaż Pitno broni w miarę dobrze, to Valdés był najjaśniejszym punktem Barcelony w ostatnim czasie.

3. Słabsza dyspozycja kluczowych graczy
Debata nad zmianą stylu gry dotyczyła niemal wyłącznie trenera, a nie wykonawców. A na początku sezonu zarówno Andrés Iniesta, jak i Xavi Hernández prezentowali daleką od ideału dyspozycję. Dołączając do tego trapionego kontuzjami Messiego, mamy obraz osłabionej Barcelony.
Liczby Atomowej Pchły przytoczyłem w punkcie drugim, skupmy się zatem na statystykach Iniesty i Xaviego. Blada Twarz zdobyła zaledwie jednego gola i zaliczyła tylko dwie asysty, Xavi natomiast trzykrotnie pokonywał bramkarzy rywali i zanotował dwa kluczowe podania. Jest jeszcze Cesc Fàbregas, ale w tym przypadku chodzi o coś innego. Urodzony w Arenys de Mar gracz ma niezłe statystyki (sześć bramek i dziesięć asyst), ale brakuje mu regularności i zawodzi w najważniejszych meczach. Również obrońcom daleko do najlepszej formy, czego najlepszym przykładem jest postawa Javiera Mascherano.

4. Brak pewności siebie
Aż do ostatniego weekendu Barcelona była drużyną z największą liczbą strzelonych bramek w lidze. W Bilbao nie zdobyła jednak ani jednej, a cztery gole Realu sprawiły, że to Królewscy wysunęli się na czoło tej klasyfikacji.
Nie chodzi tu jednak tylko o zdobywane bramki. W drużynie brakuje lidera, kogoś, kto mógłby wziąć na siebie odpowiedzialność za zespół w trudnym momencie. Widzieliśmy to jak na dłoni w niedzielnym meczu z Athletikiem, gdy przy niekorzystnym wyniku nikt nie umiał poprowadzić ekipy do zdobycia choćby jednej bramki.

5. Hierarchia? Tak, ale tylko wtedy, gdy jest sprawiedliwa
Gerardo Martino niemal w każdym meczu stawia na swoje największe gwiazdy. Na początku częściej stosował politykę rotacji, teraz jednak konsekwentnie wystawia do gry Mascherano, Piqué, Xaviego czy Busquetsa. W sytuacji, gdy gwiazdy nie świecą najjaśniej, warto byłoby dać szansę młodszym, którzy gdy grają, nie zawodzą. Mowa tutaj oczywiście o Bartrze czy Sergim Roberto.

6. Gorąca atmosfera w klubie
Być może jest to uczucie subiektywne, ale z każdym dniem Gerardo Martino czuje się coraz bardziej niekomfortowo. Widać to szczególnie podczas konferencji prasowych, gdy trener odpowiada z coraz mniejszą dozą humoru i swobody.
Rzadko zdarza się, by trener, który prowadzi drużynę zaledwie kilka miesięcy i wygrał z nią Superpuchar Hiszpanii, El Clásico i prowadzi w ligowej tabeli, nie cieszył się wielką popularnością. To jest jednak Barça. Już we wrześniu Martino zaskoczył wszystkich, mówiąc: „Nie jestem ani stąd, ani z Holandii”. Czyżby czuł się obco w nowym miejscu pracy?
Źródło: Mundo Deportivo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz